Cała prawda o planszówkach Kuźni
W działach: designer's diary, Kuźnia Gier, planszówki | Odsłony: 1Gdy na Games Fanaticu ukazał się plan wydawniczy Kuźni Gier oczywiście spodziewałem się, że pojawi się sporo niepochlebnych komentarzy, bo wśród gamesfanaticowych "wyjadaczy" nasze gry nie cieszą się przesadną estymą ale nie spodziewaliśmy się aż takiej fazy niechęci...
Inna sprawa, że czasem niektórzy wyjadacze ewidentnie nie znają zbyt dobrze naszych gier i wypowiada się o Kuźni jako o producencie "słabej jakości gier humorystycznych" , nie zwracając uwagi na takie tytuły jak Rice Wars, Kingpin czy Mozaika.
Ponieważ spłodziłem w odpowiedzi spory tekst to postanowiłem wrzucić ten tekst również na bloga
Odnośnie gier planszowych, które wydajemy – z pewnością staramy się wydawać gry, które się będą dobrze sprzedawać (co oczywiście nie zawsze się udaje), bo … po prostu musimy. Kuźnia jest “dzieckiem” dwóch zapaleńców, którzy przeznaczyli na nią mnóstwo czasu i oszczędności uzyskane w poprzednich pracach. Nie mamy bogatego cichego wspólnika, żaden z nas nie dostał spadku, nie mamy majętnych rodziców, którzy byliby skłonni finansować fanaberie, jakim jest działalność w branży gier.
Pierwsze lata działalności Kuźni to – jak często w takich przypadkach – praca na pełen etat gdzie indziej i nocami nad grami. Bo zaczęliśmy wydawać gry z pasji, dlatego, że od kilkunastu już lat jesteśmy ich fanami.
Staramy się wydawać gry różne – zarówno bardziej ambitne jak i zupełnie lekkie. Zawsze są to gry - z naszego (aktualnego) odczucia - dobre. Choć odczucia z czasem się zmieniają i na dziś na myśl o “Labiryncie Czarnoksiężnika” nieco się czerwienię ze wstydu… Choć z innej beczki – na ostatnim Rkonie spotkałem gracza, który… wciąż grywa w LCz …
W ostatnim czasie częściej wydajemy gry stworzone przez autorów spoza firmy – po prostu mamy mniej czasu na “kreację”, a także – lubimy pracę “executive producer”a gdzie wstępnie niezły projekt przerabiamy na lepszy :)
Tak czy siak w zasadzie każda nasza gra ma swoje grono zwolenników czasem mniejsze, czasem (jak np. w przypadku Wiochmenów) większe.
Oczywiście cały czas liczymy, że uda nam się wydać grę, która zawojuje serca również starych wyjadaczy